Wszyscy zobaczcie, jak nasz Pan jest dobry – śpiewaliśmy w psalmie międzylekcyjnym. Dobroć Boża względem nas jest nie do opisania. Nie ma takich słów za pomocą, których można by ją przedstawić. Nasze serce najlepiej czuje czym jest dobroć Boga naszego!
W takim też duchu stajemy dzisiaj przy tym ołtarzu podczas naszego wakacyjnego spotkania. Cieszymy się bliskością Boga, który w tej Eucharystii do nas przychodzi, by zobaczyć jak się „jego dzieciom powodzi”. Radujemy się obecnością naszych sióstr i braci, którzy na co dzień służą sprawie Kościoła działając w Akcji Katolickiej.
Pozdrawiam serdecznie pana prezesa Andrzeja Kamińskiego wraz z małżonką oraz zarząd. A razem z panem prezesem i zarządem witam i pozdrawiam was wszystkich zgromadzonych. Cieszymy się, że znów możemy razem się modlić i dzielić naszymi troskami. Dobrze, że czasy izolacji społecznej mamy już za sobą.
Dobrze, że potrafimy się oderwać od naszych codziennych trosk i problemów, których mamy bardzo dużo. Można nawet powiedzieć, że za dużo. One nas absorbują i zniewalają. Przytłaczają nas obowiązki rodzinne i zawodowe, ale także społeczne. Angażujemy się coraz bardziej i coraz częściej odczuwamy niezadowolenie, a nawet rozczarowanie. Przerzucamy się z jednej aktywności w drugą i doznajemy duchowej pustki. Tego doświadczamy także w sferze życia religijnego.
Wielu ludzi wierzących skarży się, że ma codziennie tyle absorbujących zajęć, iż nie jest w stanie znaleźć czasu na modlitwę. W związku z tym należałoby bowiem zapytać: czy widzisz, człowieku, Boga w swoim życiu? Czy widzisz Go w swojej pracy, zajęciach, rodzinie? Czy rozmawiasz z Nim?
Niestety, wielu nazywa siebie wyznawcą „chrześcijaństwa bez Boga”. Mówi, że nie rozumie, co to znaczy wierzyć w Boga, tym bardziej, że samo pojęcie Boga tak się rozmyło, iż nie wiadomo, co znaczy. Na pytanie, do kogo się modli, odpowiada, że „do Boga, który jest wytworem poetyckiej wyobraźni, ucieleśnieniem ludzkich aspiracji, symboliczną formą ogniskującą nasze uczucia kosmicznej miłości i wdzięczności”. Innymi słowy, nie rozmawia z odrębną Osobą, lecz z samym sobą. Mamy więc objawy religii bez Boga.
Są tacy, którzy uciekają w bierność lub zbytni aktywizm, a zapominają o tym, że potrzebujemy pewnego wypośrodkowania, świadomości tego, na ile nas stać i umiejętności podjęcia konkretnej decyzji. Musimy sobie uświadomić, że chrześcijaństwo to nie jest aktywizm, czynienie czegoś, ale przede wszystkim modlitwa i kontemplacja.
Mówił znany teolog Ur von Baltazar, że „kto nie rozpozna na modlitwie oblicza Jezusa, ten nie rozpozna go w drugim człowieku – zwłaszcza potrzebującym”. Bez Boga nasza aktywność jest jałowa i pusta. Nie przynosi pożądanych owoców, a wręcz przeciwnie może nam grozić utratą wiary.
Podstawą naszej chrześcijańskiej mądrej i odpowiedzialnej aktywności powinno być zasłuchanie w Słowo Boże. Mamy je rozważać w sercu i nieść je bliźnim. W co dopiero odczytanej Ewangelii według zapisu św. Jana widzimy Jezusa w domu Marty. Marta, jako gospodyni „uwijała się koło rozmaitych posług”. Była już tym wszystkim zmęczona i podeszła do Jezusa, swojego gościa i powiedziała: «Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła».
A Pan jej odpowiedział: : «Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało albo tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona». Maria cieszyła się rozmową „nie tylko siedząc blisko Jezusa”, jak zaznacza św. Jan Chryzostom, „ale u Jego stóp, aby okazać gotowość, pilność, pragnienie, aby Go słuchać i wielki szacunek, który miała wobec Pana”.
Mamy więc do czynienia z dwoma odmiennymi postawami: Marta postrzegana jest jako symbol działania i pracy w tym świecie, zaś Maria jako symbol kontemplacji i tego, czym będzie uszczęśliwiająca wizja Boga.
Analizując ten fragment ewangeliczny papież Franciszek pytał: „Co Jezus chce nam powiedzieć? Czym jest to jedno, czego potrzebujemy? Przede wszystkim trzeba zrozumieć, że nie chodzi tutaj o przeciwstawienie dwóch postaw: słuchania słowa Pana, kontemplacji, oraz konkretnej posługi bliźniemu. Nie są to dwie przeciwstawne postawy, ale przeciwnie, są to dwa aspekty i obydwa są istotne dla naszego życia chrześcijańskiego. Aspekty, których nigdy nie należy oddzielać, lecz przeżywać je w głębokiej jedności i harmonii.
Dlaczego więc Marta zostaje napomniana przez Jezusa, choć w sposób łagodny? Dlatego że uważała za istotne jedynie to, co robiła, była zatem zbyt pochłonięta i zatroskana rzeczami, które trzeba było «zrobić». W chrześcijaninie dzieła posługi i miłosierdzia nigdy nie są oderwane od zasadniczego źródła wszystkich naszych działań: to znaczy od słuchania Słowa Pana, przebywania — tak jak Maria — u stóp Jezusa, w postawie ucznia. Dlatego Marta zostaje napomniana”.
Jezus sugeruje, że uważne słuchanie u Jego stóp musi być preferowane i przedkładane, aby naprawdę wypełnić Jego przykazanie miłości. Św. Josemaría wyjaśniał tę rzeczywistość następująco: „Maria obrała najlepszą cząstkę — czytamy w Ewangelii świętej. — Oto ona, chłonąca słowa Mistrza. Pozornie bezczynna, modli się i miłuje. — A później towarzyszy Jezusowi głoszącemu swoją naukę po miastach i wsiach. Jakże trudno Mu towarzyszyć bez modlitwy!”. Dlatego Jezus potwierdza również, że „najlepsza cząstka” Marii nie będzie jej odebrana, nawiązując do faktu, że udział Marty może zostać utracony. Oznacza to, że bez kontemplacji, która nadaje sens i skuteczność dziełu wykonywanemu dla Boga, prędzej czy później działanie skończyłoby się jego zaniechaniem.
Św. Josemaría radzi sobie z tym problemem wspaniale, gdy napomina gdzie indziej: „Pracujmy; pracujmy dużo i dobrze, nie zapominając, że naszą najlepszą bronią jest modlitwa. Dlatego powtarzam niestrudzenie, że powinniśmy być duszami kontemplacyjnymi pośród świata, które starają się przemieniać swoją pracę w modlitwę”. Bo kiedy jest troska o modlitwę, wcześniej czy później wszystko staje się miejscem spotkania z Bogiem, miłosnego dialogu z Nim.
To odnosi się do nas zaangażowanych w działalność apostolską, której się poświęcamy w naszym stowarzyszeniu. Nie wystarczy sama nasza pomysłowość i aktywność. Potrzebna jest modlitwa i kontemplacja. Bez niej nasze życie będzie puste i jałowe. Potrzeba nam wszystkim, abyśmy byli choć trochę jak Marta, a także tego, abyśmy byli choć trochę jak Maria. Potrzeba nam zapracowania jak Marta i rozmodlenia jak Maria.
My też mamy czasami zbyt wiele roboty, a zbyt mało czasu. Nie starcza nam siły i jesteśmy zdenerwowani. Czasami szemrzemy Bogu i mamy za złe każdemu, że nie przychodzi nam z pomocą. W takich chwilach i do nas Pan mówi „Troszczysz się i niepokoisz o wiele”. Bóg dał nam siły i czas w określonej ilości. Dlatego nie jesteśmy ani wszechmocni, ani wieczni, ale mamy wystarczająco siły i czasu, do spełnienia zadań, które On nam w życiu przydzieli. Czasami staramy się o wiele, o wiele więcej niż potrzeba – niż tego chce od nas Bóg. Jeśli samowolnie robimy to, czego On od nas nie wymaga, to zawsze będzie nam brakowało czasu.
Maria była skupiona na jednym słuchała słów Jezusa. Były one dla niej najważniejsze. Milczała. Nawet po interwencji swej siostry nic jej nie odpowiedziała. Jedynie siedziała i słuchała, ale miała swój udział w godnym przyjęciu Jezusa. Cechowała ją harmonia, wewnętrzna jedność i spokój. Była skoncentrowana na tym, co Jezus mówił, i to było dla niej najważniejsze i Jezus, chciał uradować obie siostry. Pozwolił im, przyjąć siebie, służyć sobie i słuchać, kiedy głosił im słowo o Królestwie Bożym.
Jezus cieszył się postawą uczennicy zasłuchanej w Jego słowa. Dostrzegł też ofiarną służbę Marty wobec Niego i nie proponował jej, aby przestała pracować, lecz pouczył ją, aby skoncentrowała swą aktywność na jednej zasadniczej potrzebie: potrzeba tylko jednego. Cząstka, którą wybrała Maria jest dobra.
Pomyślmy o naszym byciu przy Jezusie i zasłuchaniu w to, co On mówi. Czy ziarno Jego słów nie jest zagłuszone przez nasz nadmierny aktywizm? Maria ma dobry udział w przyjęciu Jezusa; obrała dobrą cząstkę, ale była to też tylko cząstka. Nasze życie w Akcji katolickiej nie może być samą aktywnością ani też samą kontemplacją. Modlitwa i służba musi być ze sobą zgodnie zestrojona. Nie jest najważniejsze, co Jezusowi damy, lecz to, co On nam powie. Słuchając Jego słów, umożliwiamy sobie i innym lepszą służbę.
Trzeba siedzieć u stóp Pana i wiedzieć, po co się tam siedzi. Wówczas owoce pracy będą błogosławione, a życie będzie dobre, radość obfitsza, pokój w nas i wokół nas mocniejszy. Z pewnością pomoże nam w tym medytacja nad Słowem Bożym. Jeśli nie będziemy słuchającą Marią, to łatwo staniemy się zbyt zatroskaną Martą i otrzymamy od Pana Jego napomnienie.
Jakże w tym miejscu nie nawiązać do potrzeby praktykowania adoracji Najświętszego Sakramentu! W czasie adoracji nie tylko my patrzymy na Jezusa, także Jezus patrzy na nas. On nas widzi, dostrzega nasze radości i smutki, i wlewa w nasze skołatane niepokojami serca swoją nadzieję.
Św. Jan od Krzyża mówił: „Ci, którzy są bardzo aktywni i sądzą, że obejmują cały świat swymi zewnętrznymi czynami, niech pamiętają, że więcej pożytku przynieśliby Kościołowi i milsi byliby Bogu, nie mówiąc już o dobrym przykładzie, jaki mogliby dać, gdyby przynajmniej połowę tego czasu poświęcili na modlitwę do Niego”.
Aby owocnie działać w Kościele na polu nowej ewangelizacji, trzeba nauczyć się przede wszystkim „być”, czyli trwać przy Chrystusie na adoracji, w Jego słodkim towarzystwie. Tylko ze ścisłej komunii z Chrystusem wypływa autentyczna, skuteczna, prawdziwa działalność apostolska. To ona może rodzić dobre owoce duchowe dla świata.
Jan Paweł II zachęcał: „Pozostawajmy długo na klęczkach przed Jezusem Chrystusem obecnym w Eucharystii, wynagradzając naszą wiarą i miłością zaniedbania, zapomnienie, a nawet zniewagi, jakich nasz Zbawiciel doznaje w tylu miejscach na świecie. W adoracji pogłębiajmy naszą osobistą i wspólnotową kontemplację, posługując się modlitewnikami, które czerpią inspirację ze słowa Bożego i z doświadczenia licznych dawnych i współczesnych mistyków”. |
Klękając przed Najświętszym Sakramentem, bądźmy świadomi, że spotykamy się z Bogiem. Można powiedzieć, że adoracja polega na napatrzeniu się na Jezusa ukrytego w hostii. Dla Jana Pawła II najdoskonalszym wzorem takiej postawy była Maryja: „Jej spojrzenie było zawsze pełne adorującego zadziwienia”. Od Matki Bożej uczymy się, że od adoracji jest już bardzo blisko do kontemplacji tajemnic życia Chrystusa. Amen.