Czcigodni bracia kapłani z ks. prałatem Emilem Dyrdą, wieloletnim proboszczem tutejszej parafii i obecnym ks. proboszczem Leszkiem Bogaczem na czele, droga rodzino zmarłego śp. Michała, rodzino parafialna, Akcjo Katolicka z panią prezes Aliną Kozak, przedstawiciele władzy samorządowej z panem burmistrzem Marianem Błachutem na czele, szanowny panie prezesie DIAK i senatorze Andrzeju Kamiński, wiceprezesie Edwardzie Żmij,i wy wszyscy tak licznie zgromadzeni w tej pięknej podrajskiej świątyni.
W tym radosnym okresie, kiedy zgodnie z liturgią dziękujemy Panu Bogu za narodziny Jego Syna, przyszło nam pożegnać śp. Michała Gila, męża, ojca, dziadka, sąsiada, parafianina, pracownika i patriotę. Człowieka o wielkim sercu, szanującym każdego, skromnym i cichym, pracowitym, zasługującym na szacunek innych.
Wielbimy dzisiaj tajemnicę Boga, który zechciał przyjść na ten świat. Leżące w grocie Dzieciątko Jezus jest Jednorodzonym Synem Bożym, który stał się człowiekiem. Ten Człowiek zbawi ludzkość, umierając na krzyżu. Teraz widzimy Go w stajence owiniętego w pieluszki; po ukrzyżowaniu znów zostanie owinięty płótnem i złożony w grobie. Ikonografia Bożego Narodzenia przedstawiała niekiedy Niemowlę leżące w małym sarkofagu, co ma wskazywać, że Odkupiciel rodzi się, by umrzeć, rodzi się, by dać swe życie jako okup za wszystkich.
Dla wierzących dzień śmierci nie jest końcem wszystkiego, lecz „przejściem” do życia nieśmiertelnego, dniem ostatecznych narodzin, po łacinie dies natalis. Gdyby Jezus nie narodził się na ziemi, ludzie nie mogliby się rodzić dla nieba. Właśnie dlatego narodziny Chrystusa umożliwiają nasze „odrodzenie”! W tym odrodzeniu ma już swój pełny udział śp. Michał, którego dzisiaj żegnamy.
Jego życie rozpoczęło się 13 września 1953 r. w Podraju w rodzinie wielodzietnej. Znaczącą rolę w jego wychowaniu odegrała jego dobra matka, która nauczyła swojego syna miłości do Boga i Kościoła. Sakramenty chrztu, Pierwszej Komunii Świętej, bierzmowania i małżeństwa przyjął w tutejszym kościele. Ukończył Technikum Mechaniczne w Czechowicach-Dziedzicach, a następnie filę Politechniki Łódzkiej w Bielsku-Białej. Był inżynierem.
Jego życie było wypełnione troską o rodzinę. Wraz z małżonką panią Teresą troszczył się o właściwe wychowanie swoich dwóch córek, a potem uczestniczył bardzo czynnie w wychowaniu swoich pięcioro wnucząt, którzy byli z nim niezwykle związani. Kochali swojego dobrego dziadka! Dbał o rodzinny dom, chciał by był na godnym poziomie, by stanowił prawdziwą oazę rodzinną.
Ze względu na dobro rodziny wykonywał od 2000 r. bardzo odpowiedzialnie pracę w Przedsiębiorstwie Inżynierii Miejskiej w Czechowicach-Dziedzicach. Był prezesem Zarządu tegoż Przedsiębiorstwa. Podejmował liczne i cenne inicjatywy, których celem było usprawnienie życia mieszkańców Czechowic-Dziedzic. W pracy był kompetentny, stanowczy i mądry. Wyróżniał się niezwykłą pracowitością i dobrocią wobec swoich podwładnych.
Po rodzinie najbliższą dla niego wspólnotą była parafia, z którą od wczesnych lat życia czuł się związany. Troski parafii były jego troskami. Wspomagał ofiarnie swoich duszpasterzy, zwłaszcza ks. proboszcza Emila i jego następcę ks. Leszka. Brał udział w różnych wspólnotach działających przy parafii, żeby wspomnieć Radę Duszpasterską, której był członkiem i Akcję Katolicką. Dzisiaj jestem tutaj obecny, by w imieniu Akcji Katolickiej w naszej diecezji, podziękować mu z serca, za wszelkie dobro, jakie uczynił dla naszego stowarzyszenia. Pragnę dać świadectwo, że byłem pod wrażeniem jego głębokiej wiary, która była naprawdę na miarę świadectwa. W Akcji Katolickiej jest wielu ludzi, ale on był wyjątkowy.
Był niezwykle wrażliwy na Boga, w którego głęboko wierzył. Świadczy o tym jego codzienna modlitwa, praktykowanie niedzielnej Mszy św., podczas której przystępował do Komunii św., gorliwie korzystał z sakramentu pokuty i pojednania. Widać go było także na nieszporach, majówkach, różańcu, roratach, Drodze Krzyżowej i Gorzkich Żalach. Praktykował także pierwsze piątki miesiąca. Miał swoje miejsce w kościele i chętnie je zajmował. Teraz będzie nam go brakowało.
Wszyscy dobrze wiemy, że był dobrym człowiekiem i każdemu służył z poświęceniem. Nie potrafił przejść obojętnie wobec spotkanych ludzi, chętnie zatrzymywał się i dla każdego miał dobre słowo. Odszedł z tego świata w nocy z 30 na 31 grudnia, po dwuletniej chorobie i ostatnim, dość długim pobycie w szpitalu. Musimy przyznać, że wiele się ostatnio nacierpiał.
Śp. Michał wymagał wiele od siebie, lękał się niedopracowanych programów i niedomówionych rozwiązań. Chciał być sumienny, gdyż wyjątkowo cenił swoje chrześcijaństwo. Można powiedzieć, że jako chrześcijanin czerpał z serca Chrystusowego światło i siłę do tego, by żyć jako dziecko Boże. Dzisiaj pytamy, czyż mógłby z innego źródła czerpać siłę, by umrzeć w sposób godny swojej wiary? „Żyjąc w Chrystusie” musiał „umrzeć w Chrystusie”.
Wobec tego należy zastanowić się nad tym co znaczy „umrzeć w Chrystusie”, bo nas to wszystkich czeka? Umrzeć w Chrystusie znaczy zaufać Mu, poddać się całkowicie Jego woli, składając w Jego ręce własny los, tak jak On w chwili śmierci oddał swojego ducha w ręce Ojca. Znaczy zamknąć oczy na światło tego świata w pokoju, w przyjaźni, w komunii z Jezusem, albowiem „nic, ani śmierć, ani życie, nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym” (Rz 8, 38-39). W tej najważniejszej godzinie chrześcijanin wie, że nawet jeśli jego serce oskarża go, to Serce Jezusowe jest większe od jego serca i może zmazać wszelką winę, jeśli tylko okaże skruchę. Umrzeć w Chrystusie znaczy wreszcie „umrzeć tak jak Chrystus”, z modlitwą na ustach, z przebaczeniem w sercu, z Najświętszą Panną u boku.
Drogi bracie Michale! Jesteśmy Ci wdzięczni za to, kim byłeś, i za to, co czyniłeś, za wzruszające świadectwo człowieka Bożego, szczerego i uczciwego obywatela Polski, po ludzku zakochanego w Czechowicach-Dziedzicach, zatroskanego o dobro wspólne tego miasta. Dziękujemy Ci za to wszystko, co uczyniłeś dla rodziny, dla tej parafii i dla tego miasta. Dzisiaj zapewniamy Cię o stałej pamięci w modlitwie i o Twojej obecności w naszych sercach.
Ufamy, że śp. Michał dotarł do krainy życia wiecznego. A jeśli jakaś pozostałość ludzkiej słabości uniemożliwia mu jeszcze pełne „oglądanie dóbr Pana”, które były dążeniem całego jego życia, wznosimy dziś naszą modlitwę za Jego duszę, ażeby chwila ostatecznego i uszczęśliwiającego spotkania z Bogiem została mu przyśpieszona. Dziś obiecujemy nieustanną modlitwę, bo jesteśmy jego wielkimi dłużnikami.
Nasze wszystkie uczucia składamy w dłonie Tej, którą tak kochał i która w trudach życia była jego umocnieniem i obroną. Niechże Ona, Matka Słowa Wcielonego, Matka Ciała Chrystusowego, które tyle razy w swoim życiu przyjmował do swojego serca – będzie jego radością. Niech wyjedna mu przez wstawiennictwo świętego Stanisława, Biskupa i Męczennika, łaskę oglądania „Błogosławionego owocu Jej Żywota”.
Drogi bracie Michale! Raduj się wiecznym szczęściem. I bądź błogosławiony w domu Najlepszego Ojca! Amen.