21 lutego 2025 r. Szkoła Świętości w Jeleśni – bł. Ks. Michał Rapacz
Rdz 11, 1-9; Mk 8, 34 – 9, 1
Kolejny już raz gromadzimy się na naszych cyklicznych spotkaniach po-święconych naszym błogosławionym i świętym. Mówimy, że spotykamy się w Szkole Świętości. Chodziliśmy do różnych szkół, ale o takiej nie słyszeliśmy w naszym dzieciństwie i młodości. Jest to ważna, a może najważniejsza ze wszystkich rodzajów szkół. W niej pragniemy uczyć się od specjalistów najwyższej rangi świętości. Rodzi się pytanie o to, czy świętości można się nauczyć?
Dobrze wiemy, że żaden człowiek nie staje się świętym od razu. Potrzebny jest do tego czas i przejście konkretnej drogi. Jest ona darem, który pochodzi od Boga, a realizuje się go i zdobywa na ścieżkach ziemskiego życia. Tego Bożego daru nie da się zaprogramować, on po prostu jest; można natomiast zaplanować swoje życie, zmierzając do osiągnięcia wytyczonego celu.
Świętość jest dążeniem do tego, co jest pełnią prawdziwego człowieczeństwa. Dlatego tak ważna jest dbałość o nasze człowieczeństwo, troska o to, byśmy żyli tak jak ludziom przystało, byśmy dobro nazywali dobrem, a zło złem. Byśmy byli ludźmi sumienia i wedle dobrze ukształtowanego sumienia dokonywali wyborów.
Świętość nie jest oderwaniem od rzeczywistości. Świętość nie odrzuca wszystkiego, co doczesne, co materialne, co cielesne. Musimy żyć w tym świecie i działać w nim na miarę naszych obowiązków i zadań. Rzecz w tym, abyśmy we wszystkim kierowali się pragnieniem realizowania woli Bożej, aby nasze czyny wypływały z miłości i jej służyły. Miłość jest najpewniejszą drogą do świętości. Uczymy się jej z krzyża Jezusa Chrystusa. W krzyżu jest ukryta miłość Boga. Trzeba odkryć, na czym ta miłość polega i nauczyć się ją odczytywać. Co Bóg przez krzyż chce do mnie powiedzieć, o czym mnie informuje i do czego zaprasza?
„W krzyżu cierpienie, w krzyżu zbawienie, w krzyżu miłości nauka. Kto Ciebie, Boże, raz pojąć może, ten nic nie pragnie, ni szuka” – śpiewamy w jednej z pieśni wielkopostnych. Jesteśmy powołani do wpatrywania się w krzyż i do uczenia się prawdziwej miłości od Ukrzyżowanego. Wzrastając w świętości, nie możemy zapomnieć o słowach Jezusa z co dopiero odczytanej Ewangelii: „Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje” (Łk 9,23).
Słowa te wyrażają pewien radykalizm wyboru, który nie dopuszcza zwłoki i odwrotów. To twardy wymóg, który zrobił wrażenie nawet na samych uczniach, a w ciągu stuleci powstrzymał wielu mężczyzn i kobiet od naśladowania Chrystusa. Lecz właśnie ten radykalizm przyniósł również cudowne owoce świętości i męczeństwa, które umacniają na przestrzeni czasu drogę Kościoła. I dzisiaj słowa te wydają się być jeszcze skandalem i szaleństwem (por. 1Kor 1,22-25). A jednak to z nimi należy się skonfrontować, skoro droga, którą wyznaczył Bóg dla swojego Syna, jest tą samą, którą winien przebyć uczeń decydujący się Go naśladować. Nie ma dwóch dróg, ale tylko jedna: ta przebyta przez Mistrza. Uczniowi nie wolno wyszukiwać innej.
Na tę trudną, ale jedynie słuszną i pewną, wszedł Michał Rapacz, który przyszedł na świat 16 września 1904 roku we wsi Tenczyn, parafia Lubień k. Myślenic w religijnej rodzinie chłopskiej jako czwarte dziecko Jana i Marianny Rapaczów. Jego rodzice prowadzali gospodarstwo i uprawiali ziemię. 1 lutego 1931 roku w Uniwersyteckiej Kolegiacie św. Anny w Krakowie przyjął święcenia kapłańskie z rąk z rąk księcia kard. Adama Stefana Sapiehy. Był wikarym w Płokach, a także w Rajczy na Żywiecczyźnie, a potem proboszczem w tych sa-mych Płokach, gdzie był wikarym.
W ciągu nieco ponad 40 lat swojego życia rozwinął w sobie największą mądrość: umiejętność rozeznawania, komu oddać całego siebie. Tej mądrości uczył się z krzyża Jezusa Chrystusa. Był kapłanem pełnym gorliwości, człowiekiem modlitwy, z odwagą upominający się o prawdę. Pomagał materialnie i duchowo biednym, cierpiącym, doświadczonym przez okupację hitlerowską (1939-1945).
Po zakończeniu II wojny światowej Jego praca nie podobała się komunistom. Chodziło głównie o pracę z młodzieżą, która go lubiła i której poświęcał wiele czasu. Codziennie w nocy szedł do Kościoła i przed Najświętszym sakramentem polecał pojedynczo każdą rodzinę. Modlitwę za konkretną rodzinę koń-czył najczęściej odprawiając Drogę Krzyżową. Upominał się stanowczo o miejsce Boga i Kościoła w życiu społecznym. To nie podobało się ówczesnej władzy komunistycznej wrogiej Bogu i Kościołowi.
Kilkakrotnie ostrzegany, że został wydany na Niego wyrok śmierci postanowił trwać do końca na swoim duszpasterskim posterunku. Informującemu go o zagrożeniu odpowiedział: Jestem gotów dać życie za moje owce. Nocą z 11 na 12 maja 1946 roku grupa bojówkarzy komunistycznych wykonała na nim wy-rok śmierci. Jego ostanie słowa, które wypowiedział wyprowadzany z domu–plebani do pobliskiego lasu, a które słyszeli domownicy to: Ojcze, bądź Twoja wola.
Kochani moi! Dajmy i my porwać się wierze i miłości męczennika Michała Rapacza aż do przelania krwi. Jezus mówi: „Kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa”. On nas nie łudzi: „Cóż za korzyść ma człowiek, jeśli cały świat zyska, a siebie zatraci lub szkodę poniesie?” (Łk 9,24-25).
Nie lękajmy się przeto pójść drogą, którą Jezus przebył jako pierwszy. Razem z nami kroczy Maryja, Matka Jezusa, pierwsza uczennica, która pozostała wierna pod krzyżem, gdzie Chrystus powierzył nas Jej jako swoje dzieci. Idzie z nami bł. Ks. Michał. Bądźmy wytrwali i konsekwentni! To się naprawdę opłaca. Bóg nas nagrodzi życiem wiecznym. Nie ma nic piękniejszego i ważniejszego dla nas ludzi uczących się w Szkole Świętości!